Pisaliśmy już o pierwszym celu autoprezentacji, czyli o wzbudzaniu sympatii. Dziś na warsztat weźmiemy kolejny – wywoływanie wrażenia osoby kompetentnej. Tak jak poprzednio, osiągnięcie każdego z celów wiązać się będzie z przyjęciem określonej postawy oraz zastosowaniem odpowiednich strategii, nazywanych – w tym przypadku – technikami autopromocji.
Często zadajemy pytanie, jakie cechy posiada ktoś, kto uchodzi za specjalistę w swojej dziedzinie? Odpowiedź wydaje się prosta i jasna – osoba ta ma odpowiednie wykształcenie, kontakty, doświadczenie. W porządku. Nie jest to jednak odpowiedź wyczerpująca.
Zobacz: Autoprezentacja – etykieta biznesowa cz.1 >>
Aby uchodzić za osobę kompetentną, wcale nie trzeba nią w rzeczywistości być. Prostym przykładem są reklamy leków czy past do zębów. Wystarczy kitel lekarski czy stetoskop abyśmy uwierzyli, że aktor występujący w filmie reklamowym naprawdę zna się na stomatologii czy tygodniowym katarze. Odpowiednie przebranie to podstawa. W myśl twierdzenia, że życie i stosunki społeczne przypominają – z grubsza rzecz biorąc– sztukę teatralną, możemy mówić o tzw. rekwizytach kompetencji. Zasada ta znana jest nie od dziś – już Homer w „Iliadzie” opisał Achillesa przebranego za dziewczynę – w otoczeniu kobiet i w kobiecej sukni sam heros uważany był za niewiastę (!).
Dlatego też, jeśli marzy Ci się wizerunek zapracowanej, rozchwytywanej, niezwykle kompetentnej i niezbędnej osoby, otaczaj się i używaj rekwizytów właśnie z nią kojarzonych. Zachowuj się jak ktoś, kto nie ma czasu na bzdury. Zapisany kalendarz czy wypchany notes to atrybuty osoby zajętej. Często zapisuj i notuj. Nie rozstawaj się z telefonem. Co ważne, odbieraj go z lekkim opóźnieniem. Nie dysponujesz przecież, jako niewiarygodnie ważna osoba, nadmiarem wolnego czasu.
Zobacz: O władzy – autoprezentacja cz.2 >>
Demonstruj swoje zdolności i ukrywaj niewiedzę. Osiągnięcia wielu z nas przechodzą niezauważone. Jeśli zależy nam na sukcesie, nie możemy na to pozwolić. Jak to zrobić? Nic prostszego – aranżujemy takie sytuacje, w których będziemy mogli się wykazać. Świetnie pływasz? Zabierz swoich kolegów na basen i wyłóż im technikę pływania stylem motylkowym! Dobrze śpiewasz? Marsz do klubu karaoke!
Wiadomo powszechnie, że mimo szczerych chęci przypodobania się przełożonym i podbudowania swoje ego, nie zawsze wszystko idzie po naszej myśli. Często nasze kompetencje okazują się niewystarczające do tego, aby zrobić na kimś wrażenie. W tej sytuacji można zastosować dwa proste sposoby, które uratują nam twarz. Pierwszy z nich, to znalezienie takiej widowni, która wie mniej od nas. Ludzi, którym łatwo zaimponować. W sytuacjach totalnie kryzysowych, gdy wśród naszych słuchaczy pojawi się specjalista z danej dziedziny (i siłą rzeczy wymądrzać się przy nim jest co najmniej nietaktem), stosujemy drugi chwyt. Najlepiej bowiem oddać mu głos stwierdzając skromnie i łechcąc jego próżność, iż jest on jedyną kompetentną na sali osobą i jest to wielki honor zarówno dla Ciebie, jak i dla zgromadzonych, wysłuchać jego zdania na poruszony właśnie temat. Od tej pory jesteś nie tylko kompetentny, ale też i niezwykle skromny!
Zobacz: Trema zjada od środka >>
Inną strategią autopromocji jest najzwyklejsze w świecie deklarowanie kompetencji. Znamy to oczywiście z niezwykle ubarwionych CV oraz listów motywacyjnych. W prawie każdej innej sytuacji chwalenie się własnymi osiągnięciami nie jest niestety mile widziane. Mimo, że to dzięki Tobie firma wygrała przetarg, mówić o tym głośno nie ma potrzeby (no i nie wypada) – sugerowałoby to, iż Twoje zasługi wcale nie są aż tak znaczące. Można jednak obejść ten niesprawiedliwy proceder. Oprócz listów polecających, referencji itp. tak samo, a może nawet bardziej ważne wydają się być słowne pochwały innych członków załogi. Najprostszą drogą ich wywoływania jest udawanie skromności. Pamiętajmy jednak, żeby również ze skromnością nie przesadzić – na dłuższą metę takie zachowanie może stać się irytujące dla innych ludzi.
Zobacz: Sztuka przemawiania >>
Ostatnia strategia autopromocji to szukanie wymówek i podkreślanie przeszkód. Z grubsza rzecz biorąc metoda ta polega na takim przedstawianiu porażki (przed lub po jej zajściu), aby wynikała ona z przyczyn kompletnie od nas niezależnych. Nie zdążyliśmy do klienta na czas, bo były korki na drodze a nie dlatego, że za późno wyjechaliśmy z biura. Na pewno nie uda nam się podpisać kontraktu, gdyż nawalił komputer i nie wydrukowaliśmy treści umowy. Nie świadczy to wcale o naszym paraliżującym strachu przed nieprzewidywalnym kontrahentem. Strategia ta oparta jest w dużej mierze na zasadzie pomniejszania i powiększania. Wszystko zależy od tego, czy szef uwierzy nam, że korki naprawdę były. Jeśli tak, naszej winy praktycznie nie ma. Co więcej – jeśli mimo tych wszystkich przeszkód uda nam się odnieść sukces, zyskamy sławę, zaufanie i status osoby, której wszelkie niefortunne zbiegi okoliczności nie przeszkadzają w prowadzeniu interesów!
~KW
Źródła: Douglas T. Kenrick, Steven L. Neuberg, Robert B. Cialdini, Autoprezentacja, [w:] tegoż, Psychologia społeczna, Gdańsk 2002, s. 179 – 227.
Nie jestem dobry w autopromocji. Nie mam pewności siebie i nie radzę sobie w sytuacjach stresujących. Chcial bym trafić do osoby ktora się mną zajmie profejonalnie
Proponuję temat artykułu dotyczący rekrutacji i prezentacji potencjalnych pracowników z punktu widzenia pracodawcy… te zdjęcia w CV, te adresy email o formie CV nie wspomnę… bardzo ciekawy artykuł!