Każdy z nas ma czasem w sobie lenia. Niewielu jest w stanie codziennie na nowo mobilizować się do pracy i kolejnych wyzwań. Lubimy sobie pofolgować i odkładać rzeczy na później. Demotywuje nas rutyna, powtarzające się obowiązki, czasem także osobiste problemy, które przynosimy do pracy. W efekcie stosy dokumentów piętrzą się na biurku czekając na „odpowiedni moment”, a niedokończone projekty budzą nas nocnymi koszmarami. Jak tłumaczymy sobie nieróbstwo i co można zrobić by temu zapobiec?
1. E-mail
Tłumaczysz się szefowi, że nie zdążyłeś na czas, bo ciągle ktoś do ciebie pisał? Prawdopodobnie nie pracujesz w pogotowiu ratunkowym, ani tajnych służbach wywiadowczych i nie musisz odpowiadać na maile natychmiast. Porzuć więc tę marną wymówkę i zajmij się tym, co naprawdę istotne. Wielu z nas korzysta jednak w pracy z programów pocztowych, które nie wymagają logowania za każdym razem, za to na bieżąco informują nas o nowych wiadomościach. Kluczem do sukcesu byłoby – jeśli to możliwe – całkowite wyłączenie automatycznego pobierania maili z serwera. Wówczas dobrze jest ustalić sobie czas, w którym będziemy to robić ręcznie – najlepiej tylko 3 razy dziennie, na przykład 9.00 – 9.30, 12.00-12.30 i 15.00-15.30. Po przeczytaniu wiadomości od razu zdecyduj co z nią zrobić – jeśli postanowisz zająć się tym później istnieje spore ryzyko, że umknie to Twojej uwadze.
2. Najpierw teoria, potem praktyka
Zanim zabierzesz się za jakieś nowe przedsięwzięcie przygotowujesz się teoretycznie. Wydaje ci się, że to gwarancja powodzenia. Co z tego wychodzi? Pochłonąwszy kilka książek zaczynasz coraz bardziej obawiać się, że nie osiągniesz celu, gdyż poznajesz wiele czynników mogących ci to uniemożliwić, dobrych i złych rad, które paraliżują działanie. I… znów odkładasz to na później. Podobno amator zaczyna od czytania, a profesjonalista od razu bierze się do pracy. Jak myślisz, który z nich jest skuteczniejszy?
3. Nie mam weny
Czekasz aż zstąpi na ciebie światłość i natchnienie? Możesz się nie doczekać. Również w ten sposób tłumaczymy się (czasem przed szefem, choć częściej przed samym sobą), że nie zabraliśmy się jeszcze za określone zadanie. Wielu z nas wierzy, że potrzebny jest nam jakiś specjalny stan ducha, by działanie było możliwe. I owszem – lepiej się pracuje, gdy mamy dobry humor, ale nie ma czegoś takiego jak nadprzyrodzona łaska, która spływa na nas i pobudza do działania. Natchnienie należy więc wytworzyć sobie samemu – narzucając sobie rozpoczęcie pracy na przykład o danej porze
4. Lista zadań
Tworzenie listy z zadaniami do wykonania jest jedną z najłatwiejszych rzeczy, które mogą nas utrzymać w ryzach i motywować. Większość z nas jednak źle się do tego zabiera. Tworzymy listę w nieodpowiednim momencie, a potem patrzymy na nią przez cały dzień i stresujemy się, że mamy jeszcze mnóstwo pracy. Najlepiej więc spisać cele i ustalić sobie godzinę lub dwie w ciągu dnia, podczas których nasz mózg będzie na najwyższych obrotach, co ułatwi mu podjęcie wyzwania. Do tego czasu o liście należy zapomnieć. Dlaczego? Jeśli wybierasz się na lunch z myślą o tym ile jeszcze nieprzyjemnych rzeczy masz do zrobienia – będziesz przeciągał moment rozpoczęcia pracy aż do punktu, w którym uznasz, że dziś już nie ma sensu się za to zabierać. W ten sposób wrócisz do punktu wyjścia i przełożysz założenia na bliżej nieokreślone „później”. Nie będziesz też w stanie dobrze wypocząć, bo czas przeznaczony na relaks poświęcisz na obsesyjne myślenie o zaległych obowiązkach.
5. Nie dam rady
Często stawiamy sobie zadania, których nie jesteśmy w stanie wykonać. To jedna z przyczyn, które powodują frustrację i zniechęcenie. Zamiast nakładać na siebie nieproporcjonalny ciężar, rozbij cele na mniejsze – będzie je łatwiej osiągnąć. Kluczem do sukcesu jest również odpowiednie przygotowanie. Zanim zabierzesz się na przykład za napisanie raportu, zgromadź niezbędne materiały i dane, żebyś nie musiał szukać ich w trakcie pisania, bo zrodzi to ryzyko odłożenia rzeczy na później lub przerwania pracy, nie mówiąc już o tym, że tego typu braki są zwyczajnie rozpraszające.
Wszyscy jesteśmy najlepszymi „tłumaczami” na świecie. Żeby oczyścić się z grzechu prokrastynacji potrzebujemy dosłownie JAKIEGOKOLWIEK argumentu (w grę wchodzą nawet złe warunki atmosferyczne). Często sami robimy sobie krzywdę źle planując pracę. A kiedy życie (lub szef) karze nas za lenistwo – obiecujemy poprawę. Ale nawet to potrafimy odłożyć na później, jakbyśmy nie zdawali sobie sprawy z tego, że niepozorne zasady mogą szalenie ułatwić nam życie.
~DAR
Źródła: biz.blox.pl, rozwojowiec.pl, psychologia.biz