Praca w Polsce i dom w Tajlandii? Dla wielu z nas to czysta fantastyka. Ale są i tacy, którzy patrzą dalej i widzą więcej. I wiedzą, że to pomysł warty realizacji. Czym jest geoarbitraż i jak wykorzystać jego potencjał w codziennym życiu?
Kariera freelancera
Geoarbitraż to najprościej mówiąc zarabianie pieniędzy w krajach o wysokim standardzie życia, a wydawanie w krajach o niskim standardzie. Koszty utrzymania w tak bajecznych regionach jak Tajlandia, Kambodża, Filipiny czy Kostaryka są nieporównywalnie niższe, stąd polska pensja pozwala na spokojny żywot bez problemów z odliczaniem do pierwszego. Po odliczeniu codziennych wydatków w kieszeni zostaje całkiem sporo. Pomysł wykorzystują więc osoby, które mogą sobie pozwolić na telepracę czyli pracę z dala od siedziby firmy.
Bogaci inaczej
W Tajlandii powstała nowa branża obsługująca fascynatów geoarbitrażu, czyli Amerykanów i Europejczyków, którzy postanowili wieść dostatnie życie poza granicami swojego kraju. Pozwala im to zaoszczędzić tysiące dolarów, podróżować bez końca i cieszyć się życiem. Wynalazek pracy zdalnej daje możliwość pracy w zawodzie księgowych, analityków, grafików, copywriterów, specjalistów IT i wielu innych. W południowo-wschodniej Azji urządziło się tak już blisko 200 tysięcy Amerykanów.
Mistrz inspiruje
Osobą, która rozsławiła ten typ zarabiania jest Timothy Ferriss, przedsiębiorca, autor poradników i inwestor. Jego książka „4-godzinny tydzień pracy”, która przyniosła mu popularność wciąż inspiruje coraz to nowych ludzi do wzięcia życia w swoje ręce i przekonuje, że nie warto być korporacyjnym niewolnikiem, który pracuje od 8-16.
Dla kogo?
Irlandczyk Benny Lewis od siedmiu lat zwiedza świat kierując się geoarbitrażem. Był już w 20 krajach, jednocześnie pracując jako tłumacz (włada 11 językami). Zlecenia otrzymuje mailem, a pieniądze, które klienci przelewają na jego konto bankowe wypłaca z bankomatu w dowolnym miejscu na kuli ziemskiej. Uważa, że skoro może pracować z domu, to dlaczego ten dom nie mógłby być na drugim końcu świata?
Amerykanin Chuck Holton natomiast, przeprowadził się do Panamy wraz z żoną i piątką dzieci. Jest to dowód na to, że geoarbitraż nie jest tylko zabawą dla singli i outsiderów. Przez rok udało mu się zgromadzić wystarczającą ilość środków by spłacić kredyt hipoteczny.
Mała zmiana – duży efekt
Żeby przeprowadzić się na Filipiny trzeba mieć nie lada odwagę. Wiąże się to bowiem nie tylko z oszczędnością, ale też z radykalną zmiana kulturową, innym dostępem do szkolnictwa i jakością służby zdrowia. W Polsce póki co wiele osób decyduje się na mikrogeoarbitraż. Nie bez powodu o Łodzi mówi się, że jest sypialnią Warszawy. Koszty utrzymania i wynajmu mieszkania są dużo niższe niż w stolicy.
~DAR
Źródło: praca.gazetaprawna.pl, wprost.pl,