„Niech po świętym Mateuszu chucha, kto sobie nie kupił kożucha” – mówi mądrość ludowa. A co w przypadku, gdy kożuch został kupiony, ale chuchać trzeba dalej, a czasem ze wzmożoną siłą? Chyba każdemu z nas zdarzyło się chociaż raz w życiu zakupić towar czy usługę, które, zamiast nam pomóc lub uprzyjemnić życie, stały się naszą kulą u nogi… Koniec z nieuczciwymi sprzedawcami i niezgodnym z opisem towarem słabej jakości! Jutro Światowy Dzień Praw Konsumenta!
Choć słowo „konsument” nie kojarzy się większości z nas pozytywnie, to czas najwyższy odświeżyć jego znaczenie i pokazać, że nie ma w nim nic negatywnego. Cokolwiek robisz, z jakiegokolwiek sprzętu korzystasz, jakiekolwiek ubrania masz na sobie – jesteś konsumentem. Nie ma w tym nic złego. Ba! Masz nawet zestaw praw, które warto znać i wykorzystać! Konsument – to może brzmieć dumnie.
Zobacz: Sportowy marketing >>
Aby to udowodnić, sprawdziliśmy dwie definicje słowa „konsument” w rożnych słownikach. Zatem: według Słownika Języka Polskiego konsument to nabywca towarów lub usług albo użytkownik jakichś zasobów lub dóbr, w polskim Kodeksie Cywilnym natomiast napisano, że jest to osoba fizyczna dokonująca czynności prawnej niezwiązanej bezpośrednio z jej działalnością gospodarczą lub zawodową. Nie taki więc konsument straszny, jak go malują.
Niemiłe lepszego początki
Prawa konsumentów są każdego dnia nagminnie łamane. Brak szczegółowych informacji o składzie jogurtów czy nieinformowanie o zabójczym działaniu palenia papierosów były początkiem decyzji o ustanowieniu Światowego Dnia Konsumenta. Każdy, kto kupuje dany towar, powinien mieć dostęp do informacji o jego składzie i niepożądanych skutkach jego używania. Po prostu – powinien być świadomy swoich praw. A niejednokrotnie świadomy ich nie był. A przynajmniej niedostatecznie. W książce pt. „Życie w fastfoodzie. Co czeka McCzłowieka?” Morgan Spurlock (znany chyba bardziej z filmu-eksperymentu „Supersize Me”) porusza problem toczącej się latami walki zwykłych śmiertelników z koncernami. Głównie tytoniowymi, ale nie tylko – za brak informacji o swoich produktach wielokrotnie pozywane były także sieci restauracji szybkiej obsługi – chociażby Taco Bell czy McDonald.
Zobacz: „Strategia na Kondrada” czyli o celebrytach w reklamie >>
Dziś Dzień Praw Konsumenta obchodzony jest 15 marca na całym świecie. Swoje początki święto ma jednak w USA. Pierwszy raz jego obchody miały miejsce w 1983 roku, dokładnie w rocznicę przemówienia prezydenta Johna Kennedy’ego, w którym zakreślił on cztery podstawowe prawa konsumenta, a mianowicie: prawo do informacji, do wyboru, bezpieczeństwa oraz reprezentacji. Dziś prawa konsumenckie są w każdym kraju dokładnie opracowane co nie oznacza, że powszechnie znane.
Minimalne prawa w UE
Czy zdarzyło Ci się wyjechać na wakacje, kupić przepiękną pamiątkę np. w postaci nowego telewizora po czym w domu zorientować się, że jest ona niczym więcej jak niedziałającą, tanią, azjatycką podróbką tego, za co słono zapłaciłeś? Nie martw się. Jeśli zakupu dokonałeś na ternie jednego z krajów Unii Europejskiej, możesz czuć się bezpiecznie. Wszystkie państwa składające się na Wspólnotę mają obowiązek przestrzegania minimalnych praw konsumenta. Oto one:
- Możemy robić zakupy w każdym kraju UE bez ryzyka dodatkowych opłat.
- Mamy prawo do zwrotu niesprawnych artykułów.
- Żywność, którą kupujemy, musi być bezpieczna.
- Mamy prawo wiedzieć, co jemy.
- W UE mamy prawo do umów zawieranych na uczciwych warunkach.
- Mamy prawo do zmiany zdania w przypadku „zakupów na odległość” oraz akwizycji.
- Mamy prawo do łatwego porównywania cen.
- Nie możemy być wprowadzani w błąd przez producentów.
- Należy nam się pomoc w rozstrzyganiu sporów transgranicznych.
Jeśli sprzęt nie odpowiada Twoim wymaganiom, nie jest zgodny z opisem i dodatkowo – sprzedawca wprowadził Cię w błąd, jako konsument jesteś chroniony unijnymi prawami i możesz domagać się zwrotu pieniędzy. Nie ma co chuchać na ręce, jeśli kożuch nie grzeje – trzeba działać!
Bezpłatna pomoc
W Polsce Światowy Dzień Konsumenta obchodzony jest od 2000 roku. Ochroną naszych praw zajmują się miejscy lub powiatowi rzecznicy konsumentów. Działają oni w ramach bezpłatnej pomocy dla osób indywidualnych. Występują jako oskarżyciele publiczni, a ich głównymi zadaniami są chociażby udzielanie porad oraz informowanie o prawach konsumenckich, występowanie w obronie klientów przed podmiotami gospodarczymi, z których usług niezadowolony klient skorzystał czy składanie wniosków do organów ustanawiających prawo miejscowe w celu jego zweryfikowania oraz zmiany. W przypadku, gdy skargi na usługi czy produkty danej firmy nie są sporadycznymi ekscesami, sprawy w swoje ręce bierze Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Dodatkowo, można skorzystać ze wsparcia różnych grup pozarządowych na przykład Stowarzyszenia Konsumentów Polskich (UOKiK) czy International Consumer Protection and Enforcement Network (ICPEN). Wszystkie te podmioty mają za zadanie ochronę naszych interesów.
Zobacz: Jak wychować sobie konsumenta? >>
Jak konsument może poradzić sobie z nieuczciwym przedsiębiorcą? Przede wszystkim – zgłosić skargę do UOKiK. Skarga ta może być powodem do wszczęcia postępowania względem nieuczciwej firmy. Co ważne, Urząd nie przyjmuje zgłoszeń anonimowych. Należy więc podać wszelkie niezbędne do kontaktu dane teleadresowe.
Konsument ma też możliwość wykorzystania innej drogi rozwiązywania sporów z przedsiębiorcami. Przy Wojewódzkich Inspektoratach Inspekcji Handlowej działają polubowne sądy konsumenckie. Wyroki wydane przez te instytucje mają moc wyroków sądów powszechnych. Ważne jest jednak, aby na taka formie rozprawy zgodziły się dwie strony – konsument oraz właściciel czy firmy. Co być może jeszcze ważniejsze – na wokandę tego sądu mogą trafić jedynie spory, które wynikają z umowy sprzedaży i świadczenia usług. Nieważne, czy kupiłeś kapcie, które po tygodniu noszenia rozpadły się na klika części, czy niemiłosiernie drogie futro, które nie grzeje – w każdym przypadku masz prawo, jako konsument, upomnieć się o swoje prawa. Czy to nie brzmi dumnie?
Coraz większa świadomość – coraz większe wygrane
Giganci biznesowi, jeśli prześledzić ich historię, mają na swoim koncie wiele przegranych spraw konsumenckich. Także w Polsce. Jedną z najciekawszych i zarazem najświeższych jest zakończona w ostatnich tygodniach sprawa BRE Banku.
Zobacz: Zostań u nas jak najdłużej, czyli o strategiach marketingowych w supermarkecie >>
Chodziło o uznanie za nielegalne przepisów kredytowych, które według sądu apelacyjnego oraz UOKiK były niezgodne z polskim prawem. BRE Bank zawierał ze swoimi klientami umowy, której warunki były niejasno sformułowane, a które powodowały, że mieli oni płacić wyższe należności z tytułu oprocentowania kredytu. Z powodu wielu zgłoszeń, jakie napłynęły do UOKiK, wszczęto postępowanie, którego efektem jest wydanie przez bank aneksów zmieniających klauzule umowy. Klienci, którzy nie zgodzili się na takie rozwiązanie, dalej walczą z BRE Bankiem. Według Macieja Samcika, który na swoim blogu obserwuje poczynania walczących o sprawiedliwość „Nabitych w BRE Bank”, wydarzenia te mają doniosłe znaczenie dla polskich konsumentów, którzy zauważają, że mają szansę na wygraną nawet z wielkimi firmami.
Przesadzone roszczenia
Swoich praw należy, a czasem wręcz trzeba używać. Każdy kij ma jednak dwa końce… Nawiązując do patronującego temu artykułowi przysłowia – bywają przypadki, że konsument zgłasza skargę na fakt, że kupiony kożuch jest… zbyt ciepły…
Zobacz: W labiryncie alejek >>
W Internecie można znaleźć mnóstwo opisów przykładów spraw sądowych zakładanych przez konsumentów, którzy w zamyśle mają chęć łatwego zarobku. I tak – po kolei:
„W 2004, Timothy Dumouchel z Wisconsin pozwał stację telewizyjną za przyczynienie się do… nadwagi jego żony. Mężczyzna wraz z małżonką przez cztery lata codziennie oglądał telewizję. Jest przekonany, że przez to zaczął pić i palić, a jego żona ma sporą nadwagę. Niestety sąd odrzucił pozew”.
„Amerykanka pozwała znanego producenta kosmetyków, po tym jak farba do włosów… zmieniła kolor jej włosów”.
„Użytkownik Oscarmayer planuje pozwać producenta bułek do hot-dogów za to, że sprzedają swoje produkty w paczkach po 10 sztuk, podczas gdy parówki pakowane są po osiem. To powinno być ujednolicone – argumentuje”.
Większość z nas słyszała o Stelli Liebeck, która niechcący wylała na siebie kawę w McDonaldzie, doznała znacznych poparzeń ud oraz krocza i wygrała w procesie sądowym z siecią restauracji 250 tys. dolarów. O niekorzystnych skutkach zażywania kąpieli we wrzątku wie każdy, niedorzecznością dla większości ludzi jest więc zamieszczanie informacji na kubkach z gorącym napojem, że można się nim poparzyć. Problem nie leżał jednak w tym. W trakcie śledztwa dowiedziono bowiem, że kawa w McDonaldzie miała 80 stopni Celsjusza, czyli o co najmniej 20 stopni wyższą, niż dopuszczalna temperatura ciepłych napojów podawanych w restauracjach w USA. Brak informacji o produkcie był, według Morgana Spurlocka, takiego a nie innego wyroku sądu.
Zobacz: Bez Facebooka ani rusz! >>
Polskim akcentem, zakończającym nasz artykuł, napawającym optymizmem i będącym ciekawostką, jest przypadek reklamacji złożonej przez klienta paluszków „Lajkonik”. Niezadowolony klient wysłał producentowi słonego przysmaku spalone, według niego, egzemplarze paluszków. Reklamacja została rozpatrzona pomyślnie. Co więcej, konsument otrzymał od firmy paczkę, której zawartość stanowiła całą gamę produktów „Lajkonika”.
Nie namawiamy nikogo, aby z każdą wątpliwością kierował swoje zapytanie do Rzecznika Praw Konsumenta lub pozywał firmę za nieprawidłową ilość parówek w paczce. Każdy powinien jednak znać swoje prawa i używać ich wobec nieuczciwości, jakiej doświadczył w związku z podjęciem decyzji o zawarciu umowy o kupnie-sprzedaży.