Co roku amerykańskie media publikują ranking najbardziej stresujących zawodów świata. Niektóre jego pozycje dziwią, inne śmieszą. Jedno jest pewne – istnieją stanowiska, które są stresogenne bardziej niż inne. Polskie zestawienia tego typu kształtują się nieco inaczej. Można by przypuszczać, że najspokojniejsza jest praca na „państwowej posadce”. Nie do końca…
Za kratkami
W Polsce, na szczytach tego typu rankingów, stoi od jakiegoś czasu profesja strażników więziennych. Większość z nich odchodzi ze służby w fatalnym stanie psychicznym. Laicy, nie związani z wymiarem sprawiedliwości, mogą sądzić, że praca funkcjonariusza więziennego polega na zamykaniu i otwieraniu drzwi, więc nie wymaga specjalnych kwalifikacji.
W Polsce pracuje ponad 20 tys. funkcjonariuszy służby więziennej (oficerów i podoficerów) oraz pracowników cywilnych więziennictwa. Bariery wejścia do zawodu nie są wysokie: należy posiadać obywatelstwo polskie, mieć uregulowany stosunek do służby wojskowej, posiadać co najmniej średnie wykształcenie, nie można być skazanym prawomocnym wyrokiem sądu za umyślnie popełnione przestępstwo. Wymóg podstawowy to zaliczenie testów – sprawnościowych i psychologicznych.
Jednak teoria a praktyka to dwie zupełnie różne rzeczy. Strażnicy muszą walczyć o szacunek, dbać o bezpieczeństwo swoje i więźniów, a to wszystko w ramach obowiązujących przepisów, które daje skazanym takie same możliwości jak funkcjonariuszom. Więźniowie doskonale wiedzą, jakie prawa im przysługują. I z tych przywilejów potrafią korzystać.
Za szkolnym murem
Nie tylko skazańcy znają dokładnie swoje prawa. Uczniowie, coraz częściej lepiej orientują się w przysługujących im przywilejach niż obowiązkach. Kwestie kontaktu z rodzicami idealizującymi swoje pociechy też mogą być czynnikiem generującym stres. Ich przekonanie o przysługującej im racji, nie zawsze poparte racjonalnymi przesłankami, odbija się na zdrowiu grona pedagogicznego.
Lekarze wydają nauczycielom setki rocznych zwolnień na poratowanie zdrowia. Pedagodzy najczęściej cierpią z powodu nerwic i depresji. Choroby somatyczne są w mniejszości. Do tego dochodzą tysiące zeszytów i sprawdzianów do poprawienia. Dni wolne od nauki nie rekompensują godzin stresu. Szkoła to, w dzisiejszych czasach, coś w rodzaju korporacji. Tylko, że pensja nie obrazuje odpowiedzialności.
Na sygnale
Kolejną profesją, na liście najbardziej zestresowanych, jest zdecydowanie ratownictwo medyczne. Pogotowie ratunkowe należy do miejsc, w których ciągle coś się dzieje. Abstrahując od interwencji, na których ratownicy muszą zachować bezwzględny spokój, praca wymaga świetnej kondycji fizycznej. Odbywa się w systemie 12. godzinnych dyżurów. Po „dniówce” ratownik ma 24 godziny wolnego, następnie przychodzi do pracy na dyżur nocny, po którym przysługują mu dwa dni wolne.
Teoretycznie – taki system stwarza okazje do dorabiania, co w przypadku pensji dużo niższej od średniej krajowej, nie jest rzadkością. Zamiast więc pracować ok. 160 godzin w miesiącu, jak na etat przystało, ratownicy wyrabiają dużo więcej. Dla wielu osób praca w pogotowiu ratunkowym przeistacza się w pomieszkiwanie na dyżurach, kosztem normalnego życia i zdrowia.
Na miejscu wypadku
Z nieprzyjemnymi zdarzeniami niewątpliwie wiąże się także profesja lekarza medycyny sądowej. Jest to nauka stosowana, która łączy w sobie wiedzę biologiczno-lekarską z naukami prawnymi. Służy ona pomocą przede wszystkim organom ścigania karnego i wymiaru sprawiedliwości. W zakresie obowiązków lekarza należy badanie mechanizmu działania różnego rodzaju urazów na ludzki organizm oraz wyjaśnianiem skutków i okoliczności, w jakich mogły one powstać. Zajmuje się on także zagadnieniem śmierci i zmianami występującymi w zwłokach po zgonie oraz ustalaniem jego przyczyny, rodzaju i czasu.
To właśnie do lekarzy medycyny sądowej kieruje się osoby żywe (pokrzywdzonych lub poszkodowanych) oraz przekazuje dowody rzeczowe w związku z dochodzeniem przestępstwa. Tutaj więc widok zmaltretowanego ciała ludzkiego, nierzadko w stanie rozkładu lub spopielenia, to po prostu codzienność. Lekarze medycyny sądowej w znacznym stopniu przyczyniają się do zapobiegania ujemnym zjawiskom społecznym, wysuwając wnioski profilaktyczne na podstawie prowadzonych przez siebie badań. Widać więc,że jest to zawód jak najbardziej potrzebny, jednak wymagający stalowych nerwów.
Na służbie
Każdy chyba zna powiedzenie: „za mundurem panny sznurem”. Obecnie powodzenie u płci przeciwnej to jedna z niewielu zalet kariery żołnierza szeregowego zawodowej armii. Aby nim zostać wystarczy mieć ukończone gimnazjum i odpowiednie przygotowanie zawodowe. Do obowiązków należy tu przede wszystkim wykonywanie tzw. „brudnej roboty”: od czołgania się w błocie na poligonie, po sprzątanie szaletów i terenu jednostki. Zwykle też pierwszy dostaje sugestię-rozkaz wyjazdu na misję wojskową. Na szacunek współpracowników czy przełożonych szeregowy też musi zasłużyć. Jednym słowem- lekko nie jest. Ten zawód, szczególnie w USA, został uznany za najbardziej stresujący w 2011 roku.
Odpowiednia osoba na właściwym miejscu
W Polsce stres w pracy zaczyna być bardzo poważnym problem. Widać, że dotyczy on nie tylko sfery prywatnych przedsiębiorców, ale również sektora państwowego. Przed wyborem zawodu warto się więc zastanowić i wziąć pod uwagę własną odporność psychiczną i to, czy zarobki wystarczą na ewentualne opłacenie psychologa.
~AS
Źródła: Praca.wp.pl | Menstream.pl | PolskieRadio.pl | Sfora.biz | Tczew.edu.pl | Ratownicy.net | Mon.gov.pl