Ucz się ucz, bo nauka to potęgi klucz – brzmiały wierszyki do znudzenia powtarzane przez mamy, babcie i nauczycieli. Wykształcenie było przepustką do pracy, niezależności finansowej i możliwości rozpoczęcia dorosłego życia na serio. Okazuje się jednak, że taka postawa niekoniecznie pomaga. W dzisiejszych czasach dostęp do edukacji jest zupełnie wolny, ale nie do końca wiadomo, czy warto się uczyć.
Co po maturze?
Większość nastolatków kończąc gimnazjum wybiera dalsze kształcenie w liceach ogólnokształcących lub profilowanych (zrodzonych często z dawnych techników). Rzadko zdarza się, że ktoś świadomie wybiera zawodówkę – najczęściej trafiają tam osoby, które nie mają zdolności do nauki, ale chcą zdobyć zawód. Przed tymi, którzy zdadzą maturę otwierają się drzwi na studia, które z kolei mają warunkować przyszłą pracę. Jest więc o co walczyć! Ktoś, kto nie jest stworzony do matematyki i fizyki (a takich osób zdaje się być coraz więcej) wybiera studia humanistyczne. Niestety od samego początku jest pod górkę. Humanistom od początku mówi się wprost: z pracą będzie ciężko. Nawet praktyki trudno jest zdobyć, a jeśli już gdzieś udaje się im zaczepić to z reguły nie są to miejsca, w których można się oszałamiająco rozwinąć. Studenci politechnik i wydziałów nauk ścisłych mają w tej kwestii dużo łatwiej. Jest też kwestia trybu nauczania. Studentów dziennych traktuje się jak imprezowiczów, z kolei zaocznych jako tych, którzy nie dostali się na prestiżowe dzienne. Ci, którzy wybrali tryb niestacjonarny mogą jednak szybciej wejść na rynek pracy. Z wykształceniem średnim nie jest łatwo – dorabiają w sklepach i barach, ale uczą się zarządzania własnymi pieniędzmi i odpowiedzialności.
Z ręką w nocniku
Koniec studiów wielu żakom śni się po nocach w najgorszych koszmarach. Oznacza on bowiem konieczność uniezależnienia się od rodziców i rozpoczęcia przynajmniej takiej pracy, która pozwoli wynająć jakiś kąt dla siebie i przeżyć. O założeniu rodziny często nie ma mowy. Moment ten jest odkładany w nieskończoność, bo młodzi ludzie wciąż nie mają finansowych możliwości by to osiągnąć. Kiedyś dwudziestolatkowie naturalnie wyprowadzali się z domu. Teraz i trzydziestolatek na karku rodziców nie dziwi. Ponieważ tytuł magistra może dziś osiągnąć każdy – przestało to być coś niezwykłego. Wielu ludzi myśli więc logicznie, że dalsze kształcenie powinno zwiększyć ich możliwości. Firmy powinny bić się o doktora! Właśnie – powinny, ale jednak tak się nie dzieje. Doktorat w CV zapala czerwone światełko wśród rekruterów. Oznacza to, że prawdopodobnie taka osoba będzie miała wyższe wymagania finansowe, a firma nie widzi powodu, by wydawać więcej na dane stanowisko. Dochodzi więc do absurdów – żeby znaleźć pracę, doktor ukrywa swoje wykształcenie.
Czy wykształcenie nie jest już potrzebne?
Podobno nie jest tak źle. O ile doktorat kojarzy się z intelektualizmem, o tyle niewiele ma wspólnego z faktycznymi umiejętnościami – twierdzą pracodawcy. Mile widziane są natomiast studia podyplomowe i kursy zawodowe, a najlepiej czują się absolwenci MBA. Nie są to bowiem studia tanie i przeważnie uczestniczą w nich osoby, które już sprawnie funkcjonują na rynku pracy. Jeśli taką edukację sponsoruje pracodawca – można mieć pewność, że nie inwestuje w byle kogo.
~DAR
Źródła: wp.pl