Kilkadziesiąt lat temu George Orwell w proroczym niemal Roku 1984 nakreślił budzący grozę obraz świata i społeczeństwa – oto wszyscy są nieustannie podglądani. System podsłuchów i teleekranów służy kontroli totalnej. Nie ma prywatności i intymności, rozluźniają się więzi międzyludzkie. Obsesja ostrożności wpędza bohaterów w obłęd. Wszystkowidzącemu Oku Wielkiego Brata nie umkną najdrobniejsze przejawy niesubordynacji.
XX-wieczne reżimy w dramatyczny sposób potwierdziły przeczucia Orwella. Ale reżimy na Starym Kontynencie upadły, a nowa Europa ze wstydem odżegnuje się od przeszłości, w której podporządkowana kontroli jednostka traciła wszelką niezależność. Po co więc przypominać Oko Wielkiego Brata? Bo właśnie, w dobie porządkujących świat reguł, w dobie kultu produktywności, powstaje jego skarlały potomek – Oko Szefa.
Jak technologia wpływa na jakość pracy?
Odpowiedź tylko pozornie jest jednoznaczna. Rozwój nowych technik nie zawsze przynosi korzyści. Bywa też przyczyną trudnych do rozstrzygnięcia dylematów.
Szef oczywiście nie chce nikogo inwigilować. Zależy mu tylko na tym, żeby pracownicy osiągali jak najlepsze rezultaty. To konieczny warunek rozwoju firmy. Pracodawca płaci za czas poświęcony realizacji zadań. Ma prawo wymagać, żeby był dobrze zagospodarowany. A jak to wygląda od drugiej strony?
Pracownicy mają dostęp do Internetu – bez niego wykonanie podstawowych obowiązków jest często niemożliwe. Internet służy do wyszukiwania informacji, jest miejscem prowadzenia kampanii reklamowych i pozyskiwania nowych klientów. Bywa jednak także źródłem rozrywki, a badania pokazują, że dzieje się tak coraz częściej. Nawet co trzeci pracownik codziennie korzysta z Internetu w celach innych niż wypełnianie zawodowych powinności.
Korzystanie z portali społecznościowych, czatów, komunikatorów i zakupy w sklepach internetowych to tylko niektóre sposoby spędzania (czy raczej: marnowania) czasu pracy w Internecie. Zjawisko to nosi nazwę cyberslackingu – lenienia się w sieci. Dobrych recept na przeciwdziałanie takim nadużyciom chyba nie ma, chociaż…
Zaufanie jest dobre, a kontrola jeszcze lepsza
Pewnym rozwiązaniem jest wprowadzenie systemu monitorującego firmowe komputery. Motywacje dla zakupu takiego programu nie muszą być negatywne. Jak przekonuje producent Oka Szefa, technologii, która pozwala na „dyskretną” i „zdalną” kontrolę komputerów, korzyści odnoszone przez pracodawcę są jednocześnie korzyściami pracowników. Mając wiedzę na temat tego, jak podwładni wykorzystują czas pracy, szef może docenić najbardziej sumiennych z nich, a także lepiej zaplanować podział obowiązków.
Podobnie znaczenie jak Oko Szefa ma Mini Monitorig, system, który automatycznie zapisuje wszystkie działania użytkownika komputera. Wyłapuje nawet znaki wpisane na klawiaturze i przyporządkowuje je do otwartych okien przeglądarki. Sprawdza się także jako narzędzie prewencyjne – ma funkcję blokowania wybranych programów.
Co na to prawodawca?
Szef, który decyduje się wprowadzić system kontroli dostępu pracowników do sieci, działa zgodnie z prawem, jeśli nie narusza dóbr osobistych i godności podwładnych. Komputery wraz z łącznością z siecią są własnością pracodawcy. Może on więc wymagać, aby były wykorzystywane zgodnie z jego oczekiwaniami – dla dobra firmy.
Szef nie tylko ma prawo sprawdzać, w jaki sposób pracownik korzysta z Internetu, ale także może kontrolować jego służbową pocztę elektroniczną. Jest jeden warunek: pracownik musi wiedzieć o tym, w jakim zakresie jego działania są monitorowane.
Nie sposób przy tym przeoczyć, że największe znaczenie dla zwiększenia efektywności pracy ma już poinformowanie pracowników o tym, że na ich komputerach działa specjalny program. To swoisty efekt psychologiczny, który przynosi więcej korzyści niż najbardziej zaawansowana technologia monitorująca. Jest też niedrogi i wolny od przykrych skojarzeń z inwigilacją.
~ASZ
Źródła: rynekpracy.pl, firma.egospodarka.pl, okoszefa.pl, minimonitoring.com/, serwisprawa.pl