Rok 2012 miał nam upłynąć nie tylko pod znakiem mistrzostw europy w piłce nożnej, ale i przyjęcia wspólnej waluty. Dzisiaj wiemy już, że z wprowadzenia Euro nic nie wyszło – niemniej jednak, temat jest nadal aktualny. Na szczycie UE w Brukseli pod koniec minionego roku pojawiła się kolejna data naszego członkostwa w Eurolandzie – 1 stycznia 2016 roku. Czy Polska jest gotowa na wejście do strefy Euro?

To pytanie rozpęta w nadchodzących miesiącach pewnie niejedną polityczno-społeczną burzę. Ważne jest jednak, aby w naszym kraju wywiązała się na ten temat merytoryczna dyskusja z prawdziwego zdarzenia, będąca całkowitym przeciwieństwem żałosnej kampanii promującej przed dziesięciu laty nasze członkostwo w Unii, która oprócz chwytliwego hasła „Jestem Europejczykiem” nie wniosła absolutnie nic do polskiego życia publicznego.

Tu potrzebne są twarde fakty. A fakt jest taki, że „Europa dwóch prędkości” stała się już rzeczywistością i dzisiaj kraje wspólnoty, pozostające poza strefą euro, są coraz bardziej spychane na margines. Najważniejsze decyzje zapadają wewnątrz niej – jeśli więc chcemy być jednym z głównych graczy drużyny europejskiej to powinniśmy do niej przystąpić.

Ale prestiż polityczny i liczenie się w gremium Europejskich potęg to tylko jedna strona medalu. Ta druga, ekonomiczna, nie wygląda już tak różowo. Unia walutowa jest obecnie pogrążona w głębokim kryzysie, który zaczyna się także udzielać państwom spoza strefy. Ekonomiści zgodnie twierdzą, że ewentualne przystąpienie Polski do strefy Euro powinno zależeć od kondycji samego Eurolandu.

– Jeżeli strefa euro ma działać tak, jak obecnie, czyli generować kryzysy i powodować, że kraje albo zadłużają się nadmiernie, albo muszą spłacać długi innych, to oczywiście w takiej strefie euro nie ma sensu uczestniczyć. Co więcej, taka strefa euro rozpadnie się, więc Polska nie będzie mieć problemu z dokonywaniem wyboru – mówi główny ekonomista PwC, prof. Witold Orłowski.

Innymi słowy, trzeba poczekać aż strefa Euro wygrzebie się z własnych problemów, a dopiero potem podjąć decyzję o ewentualnej aneksji. A poza uwarunkowaniami politycznymi, przyniesie nam ona szereg innych korzyści. Przede wszystkim umożliwi to łatwiejszy i szybszy przepływ gotówki pomiędzy samymi państwami członkowskimi Unii Europejskiej. Dzięki temu, nasz kraj powinien również stać się bardziej atrakcyjny dla zagranicznych inwestorów a co wpłynie dodatkowo stabilizacja kursowa oraz przejrzystość cen.

Plusy wprowadzenia Euro najmocniej odczują więc właściciele podmiotów gospodarczych, którzy prowadzą swoją działalność na rynkach unijnych. Wspólny środek płatniczy spowoduje bowiem zmniejszenie ryzyka kursowego i spadek kosztów transakcyjnych. – Pozostanie poza strefą euro, która zastanie uporządkowana, oznaczałoby wyłączenie Polski z głównych procesów integracji europejskiej. – mówi Orłowski.

Przyjęcie wspólnej waluty zmniejszy nasze problemy, związane z inflacją i przełoży się na wyższy wzrost gospodarczy. Największym szokiem dla polskich obywateli po przyjęciu Euro będzie z pewnością zrównanie cen produktów z unijnymi, co przy śmiesznej płacy minimalnej w porównaniu z krajami europy zachodniej może się okazać prawdziwą katastrofą, efektem której będzie dalsze zubożenie społeczeństwa i jeszcze większy rozdźwięk między Polską „A” i „B”. Poza tym, jak pokazują sondaże Eurosceptyków przybywa nie tylko w Polsce, ale i całej Unii. Na pytanie czy euro ma negatywny wpływ na gospodarkę ich krajów, twierdząco odpowiada dzisiaj prawie 3/4 Greków, Hiszpanów, Włochów, Francuzów oraz Niemców. Głos krytyki nie płynie tylko i wyłącznie od zwykłych obywateli – zdecydowana większość polityków w Wielkiej Brytanii jest również przeciwko Euro. Ponadto, warto również przypomnieć, iż Dania i Szwecja oficjalnie odrzuciły ofertę wspólnej waluty w referendum.

Kolejnym argumentem przeciw jest niemożność prowadzenia wspólnej polityki pieniężnej, ponieważ kompetencje Narodowego Banku Polski w tej materii przejmie Europejski Bank Centralny. Co się z tym łączy, Polska utraci w ten sposób swój najważniejszy oręż w walce z kryzysem, a więc możliwość prowadzenia własnej polityki pieniężnej. Obecnie NBP i Rada Polityki Pieniężnej działają jako organy całkowicie niezależne od władzy politycznej. Przyjęcie Euro oznacza więc utratę kontroli nad walutą przez profesjonalnych ekonomistów na rzecz politycznych rozgrywek przy europejskim stole, gdzie od zawsze najwięcej do powiedzenia mają najwięksi, czyli Francja i Niemcy. Kontrola Polski nad kursem euro będzie więc praktycznie znikoma, podobnie jak nasz wpływ na EBC.

Obecnie na byciu poza strefą Euro tracimy politycznie, ale zyskujemy gospodarczo, dlatego w naszym interesie narodowym jest pozostanie poza jej granicami – przynajmniej do czasu uporania się z kryzysem. Decyzja o przystąpieniu do Eurolandu nie może zostać podjęta pod wpływem chwili, a w tej chwili, wprowadzenie w Polsce Euro to jak przeprowadzka do domu, który grozi zawaleniem.
Poza tym, dług publiczny naszego kraju, liczony według unijnych kryteriów, przekroczy w tym roku 60% PKB, a bez diametralnego odchudzenia finansów publicznych Euroland przynajmniej przez kilka najbliższych lat pozostanie dla nas jeszcze w strefie marzeń.

~PM

Źródła: strefa-euro.pl, biznes.gazetaprawna.pl, money.pl

0 0 votes
Article Rating
0
Would love your thoughts, please comment.x