Gazeta Krakowska podaje, że według Instytutu Pracy i Polityki Społecznej minimum egzystencji, czyli niezbędne, by przeżyć, wydatki na żywność, to 206 zł miesięcznie (6,60 zł dziennie). Emerytowi musi wystarczyć ok. 5,70 zł, czyli 177 zł miesięcznie. W sieci można więc znaleźć mnóstwo stron, blogów i artykułów o tym, czy w ogóle możliwe jest racjonalne żywienie przy takich możliwościach finansowych. Ba! Okazuje się, że to tragiczne wyliczenie staje się niekiedy wyzwaniem, a internauci próbują udowodnić sobie i innym, że możliwe jest zejście poniżej danych wartości. 

Potrzeba matką wynalazku doping

Testowaniem własnej wytrzymałości zajmują się zwykle studenci (którzy muszą nieźle kombinować by coś z kieszonkowych zostało jeszcze na ksero i imprezy) oraz osoby, które zostały zmuszone przez życie do taniego jedzenia. Wykorzystują po prostu swoją sytuację, by sprawdzić kreatywność i pokonać słabości. Bywa też, że nietypowego zadania podejmują się osoby chcące zaoszczędzić pieniądze na jakiś konkretny wydatek czy szczytny cel (na przykład karmę dla schroniska) lub dziennikarze. Zazwyczaj nie muszą oni długo czekać na zainteresowanie. Linki do stron lądują na Facebooku i Wykopie, zachęcając innych do dopingu.

Potrzeba matką wynalazku czyli nie ma rzeczy niemożliwych

Dziennikarka Gazety Krakowskiej postawiła sobie za cel przeżycie za 5 zł dziennie. To zatem mniej niż mają do dyspozycji emeryci. Dzień po dniu opisywała co zjadła, ale jej eksperyment spotkał się z ostrą krytyką czytelników. Źle oceniono brak planowania (kupowanie bułek zamiast chleba) oraz robienie zakupów na początku tygodnia zamiast codziennie (im więcej mamy w lodówce, tym częściej nachodzi nas pokusa by podjadać). Komentowano również sam budżet – zdaniem internautów przy dobrej organizacji można za 35 zł tygodniowo żyć co najmniej po królewsku.

Nie dalej jak rok temu w sieci pojawił się śmiałek, który wpadł na pomysł przeżycia za 50 zł miesięcznie. To całe 1,66 zł dziennie. Była to chyba pierwsza akcja tego typu, o której zrobiło się bardzo głośno. Na tyle głośno, że zalany komentarzami musiał przenieść blog na inny serwer. Fani oferowali setki pomysłów na tanie dania z wykorzystaniem lodówkowych resztek, a blog cieszył się niesamowitą popularnością. Czy eksperyment się udał? Tego nie wiemy, bo na kilka dni przed końcem autor zapadł się pod ziemię. Nie wytrzymał czy zmarł z wycieńczenia?

Raczej to pierwsze, ponieważ okazało się, że 50 zł to wciąż luksus! Student z Wrocławia, Kewin Dąbrowski, uznał, że da się przeżyć i za 31 zł miesięcznie co daje równo złotówkę dziennie. Swoje dokonania publikował na YouTube oraz na swoim profilu na Facebooku, który śledziło kilka tysięcy fanów. Tym razem się udało – przetrwał do końca, sporo schudłszy. Wspominał jednak, że początki nie były łatwe, miewał zawroty głowy, problemy z koncentracją, a z głodu bolał go brzuch.

Po co? 

Swoisty masochizm, chęć rywalizacji? Otóż okazuje się, że często chodzi tylko o unaocznienie jak wygląda codzienne życie osób żyjących poniżej minimum i jak bardzo kreatywni muszą być by zjeść posiłek przypominający obiad. Nie zapominajmy, że o ile miesiąc na tak drakońskiej diecie pewnie by nas nie zabił o tyle dłuższy czas mógłby skutkować wieloma problemami zdrowotnymi. Dietetycy alarmują: wartościowe posiłki można przygotować mając co najmniej 10 zł dziennie do wykorzystania. Poniżej tej kwoty możemy narazić się na niedobory. Jest to jednak skuteczny sposób na zwrócenie uwagi na ubóstwo, ale także nadmierny konsumpcjonizm. Nie mając pomysłu na wykorzystanie resztek, często doprowadzamy do ich psucia lub bezmyślnie wyrzucamy, gdy inni mogliby się tymi resztkami najeść.

Potrzeba matką wynalazku

0 0 votes
Article Rating
0
Would love your thoughts, please comment.x