Prowadzenie firmy w Internecie z roku na rok staje się coraz bardziej popularne. Wynika to niewątpliwie z faktu, że zarządzanie takim biznesem jest o wiele tańsze i łatwiejsze niż w przypadku tradycyjnego przedsiębiorstwa. Tego rodzaju firmy rozwijają się zazwyczaj w bardzo szybkim tempie, co z kolei generuje ich wysoką wartość rynkową oraz przyciąga inwestorów.
Wielu ekspertów nie podziela entuzjazmu biznesmenów lokujących pieniądze w przedsiębiorstwach internetowych. Przypominają im sytuację z 2001 roku, gdy pękła bańka dotcomów. Dla bardzo dużej ilości inwestujących osób oznaczało to ogromne straty finansowe.
Problem z wyceną
Trudności zaczynają się już przy wyznaczeniu wartości spółki. Można to robić na dwa sposoby. Pierwszy z nich opiera się na wycenie wszystkich posiadanych przez nią aktywów, czyli m.in. maszyn, urządzeń i środków transportu. Dzięki temu uzyskujemy informacje, ile warta byłaby nasza firma, gdybyśmy zaczęli prowadzić ją od nowa.
Zobacz: E-biznes. Nie taki straszny jak się wydaje! >>
Druga, o wiele częściej wykorzystywana metoda opiera się na oszacowaniu wartości korzyści, jakie firma może przynieść w przyszłości. Ten sposób zwykle używa się przy wycenie e-biznesów. Uważa się, że firmy z tej branży są o wiele bardziej rentowne niż tradycyjne, ponieważ przy niskich nakładach finansowych, obiecują wysokie dochody.
Bolesna prawda
Powszechne są jednak sytuacje, w których wartość internetowej firmy została przeceniona. Tak stało się w przypadku Facebooka, którego akcje w momencie wejścia na giełdę przekraczały dwudziestokrotnie rzeczywisty majątek. Podobnie stało się w przypadku Groupera. Jego wartość księgowa jest 10 razy niższa niż rynkowa. Dodatkowo w ubiegłym roku zanotował on 350 mln dolarów strat.
Wartość akcji Facebooka to aż 104 mld dolarów, przy wartości księgowej równej 5-ciu miliardom.
Bać się czy nie?
Opinie dotyczące zagrożeń wynikających z takiego sposobu wyceny internetowych biznesów są podzielone. Część ekspertów uważa, że sytuacja z początku dekady nie może się powtórzyć, ponieważ aktualne warunki rynkowe są o wiele bardziej sprzyjające niż 10 lat temu.
Zobacz: Marissa Mayer w Yahoo! >>
Wskazują uwagę na fakt, że kapitał, który internetowe przedsiębiorstwa zdobywają na giełdzie, może być wykorzystany w celu kupna „prawdziwego” biznesu, co poprawi ich rzeczywistą wartość. Jako przykład stawiają Google. Firma w momencie debiutu, przypadającego w 2004 roku, wyceniana była podobnie jak Facebook. Później jej wartość została urzeczywistniona.
Przeciwnicy e-biznesów uważają natomiast, że stanowią one zjawisko sezonowe. Rupert Murdoch na zakupie MySpace stracił aż 545 mln dolarów, po tym jak portal przestał być popularny wśród użytkowników. Kolejną wadą internetowych przedsiębiorstw jest według specjalistów bardzo mała elastyczność. Google’owi do tej pory nie udało się zdobyć znaczącej pozycji wśród portali społecznościowych, choć zgromadzenie 50 mln użytkowników zajęło mu tylko 88 dni. Średni czas spędzany na Google + wciąż jest 84 razy krótszy niż na Facebooku.
Pozytywne prognozy
Pomimo zagrożeń wynikających z prowadzenia e-biznesów wciąż opłaca się rozpoczynać swoją działalność w Internecie. Ze względu na to, że coraz więcej czynności przenosimy do świata wirtualnego, giełdowy kryzys tego typu firm może nigdy nie nadejść. Warto więc podjąć ryzyko, bo w końcu to z nim wiąże się prowadzenia każdego biznesu.
~KB
Źródło: Własny Biznes. Franchising, nr 89, lipiec 2012.
[…] Realna wartość e-biznesów […]