W „Roku 1984” George Orwell opisał koncepcję mowy-trawy, czyli nowomowy – rodzaju aktów komunikacji przepełnionych perswazją. Astroturfing, jako nieetyczna forma marketingu, zdaje się przypominać nieco tę ideę. Na ironię nazwa wywodzi się z amerykańskiej politycznej propagandy i nawiązuje do słowa 'Astroturf’, oznaczającego markę sztucznej trawy. Kto i jak ją rozsiewa?
Siewców propagandowych idei dziś nie brakuje. Politycy, redakcje czasopism, wielkie korporacje, instytucje publiczne, gwiazdy show biznesu – wszyscy chcą nam coś przekazać. Najlepiej, aby ich racje poświadczali inni ludzie. I tu wkracza astroturfing.
Sztuczny świat
Słowo 'astroturfing’ to gra słowna mająca określać niby-oddolne, działania konsumentów, społecznych inicjatyw, organizacji obywatelskich, ruchów społecznościowych, stowarzyszeń itd., które wyrażają pewną aktywność popierającą daną ideę. Dlaczego „niby-oddolnych”, „niby-społecznych” i „niby-obywatelskich”? Gdyż prawdziwa tożsamość osób, które te inicjatywy wzbudzają jest zakamuflowana.
Zobacz: Moloch prosto z garażu >>
Listy do redakcji
Astroturfing nie jest wcale nową metodą wymyśloną na potrzeby nowoczesnych kampanii promocyjnych. Aby utrzymać wrażenie opiniotwórczej gazety, wiele redakcji samodzielnie preparuje listy, których są adresatem. Potem oczywiście odpowiada sobie na łamach własnych stron i rozwiązuje niezwykle poruszające problemy.
Zobacz: Ukraść, żeby zarobić? >>
Listy do redakcji mogą być także wysyłane całymi kartonami przez np. próbujących poruszyć dany polityczny temat lobbystów. Stosuje się także organizowanie pikiet, zbiórkę podpisów pod projektem nikomu bliżej nieznanej ustawy czy inspirowanie publikacji. W dobie internetu astroturferzy mają jednak jeszcze większe pole do popisu.
Internetowy siewca
W celach prowadzenia nieetycznych astroturferskich działań wykorzystywane są najczęściej blogi,
fora dyskusyjne, podkasty, próby wpisania hasła do Wikipedii, vlogi, zamknięte czaty oraz media społecznościowe. Możliwości wykorzystania narzędzi sieciowych są nieograniczone.
Aby stworzyć sztuczny szum wokół danego tematu na forum internetowym czy fanpage’u, astroturfer musi koniecznie zbudować swoją fałszywą tożsamość. Ważne, aby dostosował ją do wybranego targetu. Do młodych ludzi zainteresowanych kupnem nowego sprzętu sportowego swoich wypowiedzi nie skieruje raczej samotna matka po 40 – stce…
Jeden cel
Celem astroturfingu jest zbudowanie wrażenia zainteresowania daną marką, produktem, politykiem czy też odwrotnie – zdyskredytowanie wyznawanych przez nich idei. Za działaniami astroturferów stoją w takiej sytuacji ogromne pieniądze pochodzące od korporacji, politycznych ugrupowań czy od ich konkurencji. Przemieszczająca się po mieście grupka ludzi wykrzykująca różne hasła optujące za daną polityczną frakcją czy organizacją nie musi być wcale złożona z ich wyznawców, a opłaconych statystów.
Zobacz: W każdym gabinecie kwiat na parapecie >>
Etyka w PR i marketingu
Chociaż astroturfing jest kusząca wielu marketingowców i specjalistów ds. PR-u metodą szybkiego wzrostu zainteresowania daną sprawą, produktem czy usługą, budzi nie tylko w tym środowisku mnóstwo kontrowersji. Fałszywe profile na portalach społecznościowych czy anonimowe wypowiedzi na forach internetowych mogą zostać jednak szybko wykryte i wzbudzić w klientach coś więcej niż niezadowolenie. Mogą bowiem poczuć się oszukani i już nigdy nie przekonać się – mimo kosztownych kampanii – do danej firmy.
Wydaje się, że nie tylko chciwy dwa razy traci. Nie popłaca jednak także wybór metody, jaką jest astroturfing.
~KW
_________
Źródła:
searchcrm.techtarget.com
globaleconomy.pl
www.i-slownik.pl