Żyjemy szybko, nie pytamy o szczegóły. Każdy musi być wygadany, przebojowy, musi umieć się „sprzedać”. Bez tego nie można załatwić żadnej sprawy, niektórzy nawet mają problemy ze znalezieniem pracy, bo nie potrafią się odpowiednio zareklamować. Mamy być energiczni, czuć się swobodnie w nowym towarzystwie, opowiadać dowcipne historie, jednym słowem: odnajdywać się w każdej sytuacji. Świat wymusza na nas postawę ekstrawertyka. Tylko po co? Czy naprawdę ludzie otwarci radzą sobie lepiej w swoim zwariowanym życiu?
Po pierwsze: zrozumieć
Pojęciem ekstrawertyzmu poraz pierwszy posłużył się na początku XX w. Carl Gustav Jung. W psychologii oznacza ono cechę osobowości polegającą na tendencji do kierowania działań ku otoczeniu. Patrząc z medycznego punktu widzenia u ekstrawertyków dominuje część współczulna autonomicznego układu nerwowego, czyli odpowiadająca za przygotowanie organizmu do walki lub ucieczki. Element ten aktywuje się w normalnych warunkach w czasie stresu, zmusza organizm do silnej reakcji.
Wady czy zalety?
Ekstrawertycy posiadają pewne charakterystyczne cechy, które wynikają z wyżej opisanej budowy układu nerwowego. Nie potrafią w pełni kontrolować zachowania w sytuacjach stresowych. Posiadają duże pokłady energii, co może przekładać się m.in. na większą aktywność fizyczną. Nie odczuwają głodu przez dłuższy czas, w przeciwieństwie do introwertyków. Czują się niekomfortowo podczas dłuższego odpoczynku, a w konsekwencji nie wytrzymują tempa życia, co skutkuje uczuciem zmęczenia, niechęci do życia, kryzysu wieku średniego.
Czas ekstrawersji
Wydawałoby się, że wiek XXI to istny raj dla osób otwartych na świat. Mają przeświadczenie, że wszystko zdobędą i osiągną. Uwielbiają spotkania, rozmowy, głośne myślenie, twórcze dyskusje,a także “gadanie o niczym”. Jeśli są zmęczeni, muszę poplotkować ze znajomymi, potańczyć czy choćby pogadać chwilę ze współpracownikami w firmowej kuchni. Świat i ciągłe „gonienie króliczka” daje im siłę i napędza. Wprost rzucają się na życie, muszą spróbować wszystkiego: tu i teraz. Po prostu ideał dzisiejszych czasów. Korporacyjne wyścigi szczurów, powszechne bezrobocie, powracające kryzysy ekonomiczne nie dają szansy przebicia się pracowitości, solidności i skromności. Skąd wywodzi się zatem niedorzeczne przekonanie, że jeśli ktoś nie gada jak nakręcony, to oznacza, że jest nieinteligentny?
Czas zmian
Introwertyzm jest zdecydowanie niemodny. Jednak futurolodzy i ekonomiści twierdzą, że może to się zmienić. Jak pisze Monika Jaruzelska w portalu NaTemat.pl: „Światowy kryzys finansowy może spowodować, że większe zaufanie zaczną budzić w nas osoby mniej charyzmatyczne, a bardziej uważne i ostrożne, a to raczej domena introwertyków.” Być może jest to rada na postępującą unifikację społeczeństwa. Introwertycy wnoszą też do grupy bezcenne wartości. Są sceptyczni i ostrożni w podejmowaniu decyzji. Doskonale równoważą skutki myślenia grupowego. Są głosem rozsądku i szansą na racjonalne rozwiązania. Introwertyk jest świetnym hamulcem dla wdrożenia niesprawdzonych rozwiązań w zespole pełnym ekstrawertyków – ocenia i analizuje pomysły grupy. Takich ludzi też potrzebuje świat! Aby tylko w porę to zauważył…
~AS
Źródła: monikajaruzelska.natemat.pl, www.thefad.pl, zapytaj.onet.pl, patrykchilewicz.natemat.pl, zwierciadlo.pl, pl.wikipedia.org, hipokrates2012.wordpress.com, thefad.pl