W straży pożarnej dzwoni telefon. – Dzień dobry, czy to ZUS? – ZUS spłonął. Po pięciu minutach znowu dzwoni telefon. – Dzień dobry, czy to ZUS? – ZUS spłonął. Po następnych pięciu minutach znowu dzwoni telefon. – Dzień dobry, czy to ZUS? – Ile razy mam panu powtarzać, że ZUS spłonął! – odpowiada wściekły strażak. – Ale jak przyjemnie tego posłuchać!
Zabawne, prawda? Z kawałami o ZUS-ie można spotkać się praktycznie codziennie. Czy jest się jednak z czego śmiać? Zakład Uzupełnień Sakralnych, Zakład Utylizacji Składek, Złodzieje U Steru, Zakład Utylizacji Staruszków – to tylko niektóre z nazw, jakie stanowią rozwinięcie skrótu ZUS. Zakład Ubezpieczeń Społecznych to dziś jedna z najczęściej – zaraz po Rządzie – krytykowanych instytucji państwowych. Postanowiliśmy przyjrzeć się jej nieco bliżej.
Korzenie ZUS
Początków idei ubezpieczeń społecznych należy szukać w XIX wieku. Pomysłodawcą projektu składek emerytalnych był kanclerz Otton Bismarck. Przebywając po zachodniej stronie Odry, stworzył ustawę o ubezpieczeniu chorobowym, wypadkowym oraz rentowym, dając podwaliny pod pierwszy w Europie system ubezpieczeniowy. Co ważne – oddawanie części zarobku w postaci składek było już wtedy, z założenia, przymusowe. Musieli je ponosić właściciele zakładów i robotnicy. W zamian za odprowadzanie składek każdy ubezpieczony mógł liczyć na to, że od momentu przejścia na emeryturę, zacznie być wspomagany finansowo przez państwo. Miało ono każdego miesiąca, aż do śmierci emeryta, wypłacać mu niezbędną do przeżycia kwotę.
Zobacz: Polska znowu dołem >>
Pomysł kanclerza Rzeszy tak bardzo spodobał się Polakom, że w 1919 roku Naczelnik Państwa Józef Piłsudski wydał dekret, na mocy którego powstał system ubezpieczeniowy oparty na rozwiązaniu niemieckim. Piłsudski nie przekazał go jednak do Sejmu, w związku z czym dokument zaczął stanowić istotny element życia społecznego dopiero od następnego roku.19 maja 1920 roku wydano ustawę o obowiązkowym ubezpieczeniu na wypadek choroby. Według zawartych w niej przepisów każdy pracownik odprowadzający składki miał gwarantowaną pomoc lekarską zarówno w przychodni jak i w szpitalu, oraz zasiłek chorobowy. Cztery lata później wprowadzono przepisy regulujące kolejne ubezpieczenie – na wypadek braku pracy. W 1927 przymusowymi składkami zostali objęci także pracownicy umysłowi. Kilka lat potem – w 1933 wszyscy pracownicy odprowadzali część swoich dochodów na ubezpieczenie na wypadek choroby, choroby zawodowej, macierzyństwa (ciąża jako wypadek!), niezdolności do pracy lub śmierci poniesionej podczas jej wykonywania.
Zobacz: Pomostówka za pracę w stresie >>
24 października 1934 roku Prezydent Ignacy Mościcki wydał rozporządzenie o zmianie ustawy o ubezpieczeniu społecznym. Tym samym pięć instytucji zajmujących się zbiórką składek, zostało połączonych w jeden znany nam do dzisiaj Zakład Ubezpieczeń Społecznych. Od tej pory ZUS zarządzał kilkoma funduszami ubezpieczeniowymi (Izbą Ubezpieczeń Społecznych, Zakładem Ubezpieczenia na Wypadek Choroby, Zakładem Ubezpieczenia od Wypadków, Zakładem Ubezpieczeń Pracowników Umysłowych i Zakładem Ubezpieczenia Emerytalnego Robotników), połączonymi administracyjnie, ale wyodrębnionymi finansowo.
Po 1999, czyli trzy filary emerytalne
Na stronie internetowej ZUS możemy odnaleźć artykuł pt. „ZUS: 77 lat jak jeden dzień”, w którym napisano, że dziesięć lat po porozumieniu „Okrągłego Stołu” rząd Jerzego Buzka wprowadził fundamentalną dla systemu ubezpieczeniowego reformę. Wyodrębniono – zarówno organizacyjnie jak i finansowo – ubezpieczenia emerytalne, rentowe, wypadkowe i chorobowe. Co ważne, autor artykułu nie wspomina o tym, co podkreślają wypowiedzi wielu krytyków tego systemu, a mianowicie – o fakcie, iż dopiero w tym momencie płatnicy składek dowiedzieli się, ile tak naprawdę pieniędzy zabieranych z comiesięcznej wypłaty przez ZUS przeznaczanych jest faktycznie na emeryturę. Na blogu akademiaoszczędzania.pl możemy przeczytać:
„Przed reformą systemu emerytalnego powszechnie zwaną jako „reforma OFE” wszystkie składki pracujących trafiały do ZUS, który je wypłacał obecnym emerytom. W systemie tym nie zmieniło się praktycznie nic w stosunku do pierwotnych założeń Otto von Bismarcka. Był to nadal system „piramidy finansowej” gdzie jedno, pracujące pokolenie utrzymywało nie pracujące już pokolenie starsze i liczyło, że sytuacja powtórzy się ponownie za kolejny kwant czasu.
Zobacz: NFZ wychodzi z XIX wieku? >>
W systemie tym (ZUS) istotny był parametr tzw. „stopy zastąpienia”. Mówiąc ogólnie chodziło to ile przyszły emeryt dostanie emerytury w stosunku do otrzymywanej pensji. „Stopa zastąpienia” wynosiła pierwotnie około 75% (potem zaczęto ją stopniowo redukować i to jeszcze w starym systemie ZUS), co z grubsza oznaczało, że emeryt dostanie 75% swojej pensji z liczonego do zestawienia korzystnego okresu składkowego. Twórcy reformy zdali sobie sprawę, że ZUS ma coraz większe problemy z obsługą obecnych wypłat i że na dłuższą metę nie jest możliwe zachowanie „stopy zastąpienia” na tak wysokim poziomie. Powstał jednak dylemat, jak powiedzieć ludziom płacącym składki, że ich przyszła emerytura będzie niższa od obecnych emerytur? Aby zaradzić tej sytuacji, wymyślono system emerytalny bazujący na koncepcji 2 filarów.
Postanowiono podzielić składkę emerytalną (przy tej okazji wreszcie została ujawniona informacja ile i jakich składek płaci pracownik i jego pracodawca) na 2 części. Składka w wysokości blisko 12% (dokładnie jest to 12,22%) pensji brutto miała nadal trafiać do ZUS, który nazwano 1-szym filarem. Natomiast 7,3% pensji miało zasilić 2-gi filar emerytalny, czyli Otwarte Fundusze Emerytalne, zwane pod nazwą OFE. W przyszłości emerytura miała być wypłacona przez nieistniejący do chwili obecnej Zakład Emerytalny i składać się z 2 składników, czyli części z ZUS i OFE (składnik kapitałowy emerytury).”
Zobacz: Praca sezonowa. Pomysł na wakacje. >>
Co ważne, istnieje jeszcze III filar emerytalny, który jest dobrowolny. Według założeń reformy emerytalnej Polacy mają obowiązek uczestniczenia tylko w dwóch pierwszych filarach – ZUS oraz OFE. Większości przyszłych emerytów wydawało się, że odprowadzanie składek do dwóch pierwszych filarów wystarczy w zupełności aby wieść godne życie na starość. Reklamy, które zawładnęły rynkiem w ostatnim roku zeszłego stulecia utwierdziły w tym przekonaniu miliony Polaków. Nikt nie mówił jednak głośno o tym, że wysokość emerytury pochodzącej z dwóch zreformowanych filarów nie będzie miała wiele wspólnego ze stawkami do tej pory wypłacanymi przez ZUS. Wręcz przeciwnie, kwota ta będzie o wiele niższa, gdyż w najlepszym przypadku będzie wynosić 60% przychodów uzyskiwanych podczas aktywnej pracy. Ale to nie wszystko. Wskaźnik ten będzie tym mniejszy, im wyższe dochody uzyskiwał pracownik przed odejściem na emeryturę. Dlaczego? Z prostego powodu – ZUS pobiera składki jedynie od 30-krotności uśrednionej krajowej pensji. W związku z tym, jeżeli rocznie zarabiasz przykładowo 40 średnich pensji, to i tak ZUS wypłaci ci emeryturę ze składki pobieranej od 30-krotności średniej pensji krajowej. Pozostała część składek powiększy Twoją wypłatę. Wielu ze zdających sobie sprawę z tych faktów obywateli pewną część tych pieniędzy przeznacza właśnie na III filar (np. grupowe ubezpieczenie na życie, emerytalne ubezpieczenie na życie z funduszem inwestycyjnym, oszczędności gromadzone i inwestowane przez towarzystwo funduszy inwestycyjnych czy pracowniczy program emerytalny).
KSI i inne przewinienia
„Do realizacji nowych zadań konieczne było stworzenie Kompleksowego Systemu Informatycznego (KSI). Skala tego przedsięwzięcia przerosła wyobrażenia wszystkich, brakowało także czasu. 1 stycznia 1999 r. rozpoczął funkcjonowanie moduł KSI ZUS, obsługujący nowy system poboru składek na ubezpieczenia społeczne (program „Płatnik”) oraz na otwarte fundusze emerytalne i ubezpieczenie zdrowotne. (…) Działania te nie uchroniły jednak Zakładu od natłoku klientów. (…) Dodatkowo wystąpiły zakłócenia w przetwarzaniu ogromnej ilości dokumentów papierowych na postać elektroniczną. Wynikały one m.in. z tego, że nie przeprowadzono testów programów informatycznych. Wywołało to duży chaos oraz niezadowolenie wśród klientów i pracowników Zakładu. Pojawiło się wiele głosów krytycznych, ZUS w oczach opinii publicznej stał się odpowiedzialny za realizację i treść nowych przepisów.” – czytamy na stronie Zakładu Ubezpieczeń Społecznych.
Zobacz: Realna przedsiębiorczość w wirtualnym biurze >>
„Przerośnięcie wyobrażenia wszystkich”, według krytyków ZUS-u, to dość mało powiedziane. W 1996 roku rozpoczęto wdrożenie Kompleksowego Systemu Informatycznego (KSI), który miał być zbudowany przez firmę Prokom (dziś Asseco). Przede wszystkim koszty budowy systemu były zawyżone. W jego funkcjonowaniu pojawiło się wiele błędów, których naprawa nie było wystarczająco egzekwowana przez przedstawicieli ZUS. Redaktorzy Wikipedii piszą: „Według NIK system został zamówiony przez ZUS bez określenia podstawowych oczekiwań wobec systemu, ponieważ w momencie uruchomienia przetargu nie były ustalone podstawy prawne jego działania. Wobec braku wymagań szczegółowych egzekwowanie postępu prac było uzależnione od swobodnej interpretacji nieprecyzyjnie zdefiniowanych wymagań”. Budowa KSI trwała więc od 1997 roku, kiedy to rozpisano odrębny przetarg, do 2010, kiedy system odebrano. ZUS na kolejne trzy lata podpisał umowę o utrzymaniu KSI, powierzając te czynności firmie Asseco.
Po zakończeniu budowy Kompleksowego Systemu Informatycznego dla ZUS „Gazeta Wyborcza” napisała, że „kosztował nas on tyle, ile wysłanie sondy na Marsa”. Rzecznik Zakładu Ubezpieczeń Społecznych na swoim blogu odpiera jednak te zarzuty, przedstawiając określone dane i przekonując, że wydane na ten cel 3 mld zł wcale nie były bezsensownym pozbywaniem się pieniędzy podatników.
Zobacz: Dekalog Zarabiania w Sieci cz.1 >>
Na liście przewinień ZUS-u wobec płacących składki obywateli, znajdują się również takie punkty jak: budowa nowych siedzib Zakładu za miliony złotych, niezwykle drogie kursy językowe dla pracowników tej instytucji, korupcja czy brak wypłat należnych pieniędzy kobietom za urlopy macierzyńskie. I to tylko na Wikipedii. Inne roszczenia rozsiane są po całej sieci. Jedno z nich – rozpatrzone ostatnio przez Trybunał Konstytucyjny, nabrało dla polskich przedsiębiorców w ostatnim czasie bardzo dużego znaczenia.
Przymusowe składki, czyli ZUS niezgodny z prawem
Wielu krytyków państwowych składek ubezpieczeniowych zwraca uwagę na niezgodną z Konstytucją RP działalność ZUS-u. Przede wszystkim oburza przymus odprowadzania owych składek, który godzi w jeden z podstawowych zapisów Ustawy zasadniczej.
Według art. 2 Konstytucji Rzeczpospolitej Polskiej wszyscy obywatele RP są równi wobec prawa. Jak jednak wytłumaczyć fakt, że niektóre grupy zawodowe są uprzywilejowane jeśli chodzi o osiąganie wieku emerytalnego oraz kwoty samej emerytury? Co więcej – dlaczego osoby prowadzące firmę na wsi płacą mniejszy podatek dochodowy?
Zobacz: Napiwek – obowiązek czy nagroda? >>
„Jako obywatel praworządnego państwa jestem dyskryminowany i traktowany gorzej niż inne grupy społeczne. Prowadzę działalność gospodarczą i płacę składki. Dlaczego osoby prowadzące działalność na terenach wiejskich płacą niższe składki? Prowadzę działalność budowlaną i jestem dekarzem czym różni się mój zawód od innych, czym różni się moja osoba od innych obywateli należących do grup o specjalnych przywilejach, które mogą przejść na wcześniejsze emerytury po 15 latach pracy?” – czytamy w artykule pt. Przedsiębiorca wypowiada „umowę” z ZUS opublikowanym na portalu pluszak.nowyekran.pl, napisanym przez Tomasza Ch. Według przedsiębiorcy w Polsce łamane są podstawowe prawa człowieka odnoszące się do wolności oraz możliwości samodzielnego decydowania o swoim życiu, także tym na emeryturze.
Jak więc się okazuje, mali i średni przedsiębiorcy także nie mają lekko z ZUSem. Aż 35 000 przedsiębiorców zagrożonych jest bankructwem. Sprawa dotyczy ok. pół miliona osób w Polsce. Długi rodziców spłacać będą dzieci i wnuki. O co dokładnie chodzi? Ustawa o ZUS z 13.10.1998 r. umożliwiała opłacanie niższych składek rentowo-emerytalnych przedsiębiorcom prowadzącym działalność gospodarczą i jednocześnie pracującym na podstawie Umów-Zlecenie i Umów Nakładczych. W 2005 r. i 2009 r. wprowadzono zmiany do Ustawy, które niwelują te uprawnienia. W chwili obecnej ZUS podejmuje działania mające na celu przeniesienie tej zmiany na wszystkie lata poprzedzające jej wprowadzenie i żąda od tych przedsiębiorców wniesienia korekt do deklaracji oraz zapłaty składek w pełnych wysokościach wraz z odsetkami! Bywa, że te kwoty sięgają nawet 30 – 100 tysięcy złotych! Dotknie to również osoby, które są pracownikami, bowiem komu jak nie pracownikowi najłatwiej obciąć pensję?
Zobacz: Reforma 67 >>
Wiele kontrowersji wzbudził u przedsiębiorców fakt upominania się przez ZUS o składki sprzed 10 lat. Państwowy monopolista działał bowiem w szokujący dla wielu płatników sposób. Przedsiębiorca miał możliwość dochodzenia zwrotu nadpłaconych składek przez pięć lat od daty uiszczenia pierwszej składki. ZUS natomiast mógł upomnieć się o niezapłacone składki sprzed dziesięciu lat! W 2010 roku Trybunał Konstytucyjny orzekł, że takie działanie nie jest zgodne z Konstytucją RP. Zasada ta została zmieniona dwa lata wcześniej, ale była niezgodna już z momentem wejścia w życie ustawy o systemie ubezpieczeń społecznych w 1999 roku. Co więcej, za zwłokę we wpłacaniu zaległych składek nakładano na podatników dodatkowe kary. W tej sprawie TK ustalił, że „Art. 218 § 1 ustawy z dnia 6 czerwca 1997 r. – Kodeks karny oraz art. 24 ust. 1 ustawy z dnia 13 października 1998 r. o systemie ubezpieczeń społecznych przez to, że dopuszczają wobec tej samej osoby fizycznej, za ten sam czyn, odpowiedzialność za przestępstwo i dodatkową opłatę, o której mowa w art. 24 ust. 1 ustawy o systemie ubezpieczeń społecznych, są niezgodne z art. 2 konstytucji, z art. 4 ust. 1 Protokołu nr 7 do Konwencji o ochronie praw człowieka i podstawowych wolności, sporządzonego dnia 22 listopada 1984 r. w Strasburgu oraz z art. 14 ust. 7 Międzynarodowego Paktu Praw Obywatelskich i Politycznych, otwartego do podpisu w Nowym Jorku dnia 19 grudnia 1966 r.” oraz „Art. 98 ust. 1 pkt 1 i art. 98 ust. 2 w związku z art. 98 ust. 1 pkt 1 oraz art. 24 ust. 1 ustawy o systemie ubezpieczeń społecznych przez to, że dopuszczają wobec tej samej osoby fizycznej, za ten sam czyn, odpowiedzialność za wykroczenie i dodatkową opłatę, o której mowa w art. 24 ust. 1 tej ustawy, są niezgodne z art. 2 konstytucji, z art. 4 ust. 1 Protokołu nr 7 do Konwencji o ochronie praw człowieka i podstawowych wolności oraz z art. 14 ust. 7 Międzynarodowego Paktu Praw Obywatelskich i Politycznych” – można przeczytać w artykule zamieszczonym na biznes.interia.pl, zatytułowanym „Przepisy o ZUS niezgodne z konstytucją”.
Zobacz: ZUS podbija stawkę >>
W najbliższej przyszłości może zniknąć większość małych i średnich firm, sklepów czy innych biznesów. Przerażające, nieprawdaż? Fakt ten, podobnie jak ustawa o ACTA, wzbudza wśród internautów wiele emocji. Na 16 marca zapowiadany jest protest pod Kancelarią Premiera przeciwko zmianom w Ustawie o ZUS. Wiele wysiłku kosztuje przecież założenie i utrzymanie swojego przedsiębiorstwa. Dla wielu polskich rodzin jest to przecież jedyne źródło utrzymania, a ZUS chce im jeszcze bardziej utrudnić życie.
Czarę goryczy przepełnia dodatkowo inna sprawa dotycząca Zakładu Ubezpieczeń Społecznych oraz jego działalności. Od kilku już lat bowiem ZUS zakładał możliwość samodzielnej weryfikacji decyzji o cofnięciu lub obniżeniu emerytury lub renty. Po raz kolejny Trybunał Konstytucyjny na wniosek Rzecznika Praw Obywatelskich rozsądził ten spór. Stwierdzono, że ZUS nie ma prawa decydować komu i kiedy odbierze niezbędne, i często jedyne, środki do życia.
Zobacz: Złożyłeś już PIT? >>
Krytyka ZUS-u wydaje się nie mieć końca. Dotyczy to zarówno uargumentowanych wypowiedzi polityków jak i rozgoryczonych niesprawiedliwością internautów, którzy dają upust swoim emocjom na różnego rodzaju forach. Emerytalne pomysły rządu z roku 2011, zakładające m.in. przesunięcie części składek emerytalnych z OFE do ZUS, zostały ostro skrytykowane przez Leszka Balcerowicza, który stwierdził, że „w ZUS przechowywane są nie pieniądze, lecz obietnice polityków”. O ile zarzuty zwykłych śmiertelników można odeprzeć stwierdzeniem, że są nieobiektywni, wypowiedzi polityków z kolei tym, że przemawia przez nich partyjność, to jakie jest wyjście w przypadku zastrzeżeń naczelnego i niezależnego organu kontroli państwowej? Idąc tropem ZUS-u odpowiedź brzmi: umieścić na stronie internetowej wyczerpujące wyjaśnienie. W 2008 roku w Internecie aż wrzało o przeprowadzonej przez NIK kontroli kosztów funkcjonowania Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. Pojawiły się w niej powątpiewania w słuszność przeznaczenia tak referendalnej sumy pieniędzy na system informatyczny, a także zastrzeżenia dotyczące budynków. Niedługo było trzeba czekać na reakcję ZUS. Na stronie www.zus.pl, w zakładce informacje, możemy zobaczyć obszerną odpowiedź z 2008 r. na przeprowadzoną wcześniej kontrolę. Czytamy tam, że „inwestycje budowlane są dopasowane do potrzeb obsługi ubezpieczonych”. Czyżby marmury i pałacowa przestrzeń były warunkiem sine qua non do świadczenia tego typu usług? Ciekawą kwestią jest także odrzucenie pokontrolnej propozycji NIK dotyczącej wskaźnika szacowania liczby potrzebnych pracowników w stosunku do liczby klientów, która wyjaśniona została przez Zakład w niestepujący sposób: „nie jest możliwy do zastosowania. Są bowiem oddziały gdzie przeważają płatnicy indywidualni – np. Koszalin, oraz płatnicy będący pracodawcami dla dużej liczby ubezpieczonych np. Śląsk. Ich obsługa różni się pracochłonnością, a więc proste porównanie jest nieuprawnione. Podobnie przeliczanie nagród na etat jest błędne, gdyż nie uwzględnia różnic w zadaniach oddziałów”. Trudno powiedzieć, czy powinno się wierzyć w ludowe porzekadła, ale jak mówi jedno z nich – „tylko winny się tłumaczy”…
Po drugiej stronie mocy
Nie od dziś wiadomo, że ZUS nie cieszy się najlepszą opinią wśród większości społeczeństwa. Przebywając w jakimkolwiek polskim mieście od razu można rozpoznać budynki, w których mieści się ta instytucja – są to przeważnie największe, najnowocześniejsze, górujące nad całą okolicą wieżowce. Ogromne pieniądze wydawane są na budowanie nowych siedzib ZUS, natomiast „grosze” przeznaczane są na wypłaty rent i emerytur. Coraz częściej słyszy się przecież o starszych osobach, dla których emerytura nie wystarcza nawet na zakup podstawowych środków do życia, w tym najważniejszych – lekarstw.
Zobacz: Podatek od dotacji? >>
Według statystyk Komisji Europejskiej nie jest jednak tak źle. Ba! Polsce emeryci w porównaniu z resztą osób w podobnym wieku w całej UE to bogacze! Statystyki te wyglądają następująco: w 2010 roku przeciętny Polski emeryt dostawał netto 1514 zł (średnia pensja „na rękę” wynosi przecież 2,4 tys. zł). W tej sytuacji sam ZUS podaje inne wyniki, mianowicie: w 2009 roku aż 1,8 mln osób w wieku emerytalnym pobierało należność niższą niż ówczesna średnia krajowa (1276 zł). Średnią wykalkulowaną przez KE zawyżają osoby, które pracowały w zawodach uprzywilejowanych…
Nędza, w jakiej znajduje się spora część emerytów w Polsce jest na tyle głęboka, że wymyślono już kilka sposobów, aby na niej dodatkowo zarobić. Jednym z rozwiązań na podniesienie starczej renty jest odwrócona hipoteka. To bardzo „ciekawe rozwiązanie” pozwala osobom starszym zabezpieczyć się na jesień życia dzięki posiadanej przez emeryta nieruchomości. Wygląda to z grubsza tak, że między daną firmą (bankiem czy osobą prywatną) a człowiekiem w wieku emerytalnym, zawierana jest umowa, na mocy której po śmierci osoby zainteresowanej, czyli w tym przypadku emeryta, bank przejmuje jego np. mieszkanie czy dom. Taki pakt – jakby się mogło wydawać – z diabłem, jest dla wielu starszych osób, mimo zapewnień przedstawicieli banków, nie zawsze korzystny. Jeśli fundusz, któremu emeryt sprzedał dorobek swojego życia, zbankrutuje, nie otrzyma on od niego żadnych pieniędzy.
Zobacz: Umowa-zlecenie >>
Niestety wysokość pensji emerytów często popycha ich do decyzji o przystąpieniu do umowy o hipotece odwróconej. Jak się okazuje, i z tego wielkich korzyści emeryci nie doznają… Przykładowo emerytka w wieku 65 lat, posiadająca mieszkanie o wartości 300 000 zł oraz rentę w wysokości 1300 zł, korzystająca z odwróconej hipoteki, otrzyma dodatek w wysokości zaledwie 360-370 zł. To stosunkowo niewiele. Najwięcej korzyści z hipoteki odwróconej uzyskają bowiem jedynie osoby najstarsze – nawet do 2000 zł. Ale jak wiadomo, takich przypadków jest niewiele.
Co jednak zdaje się być ważniejsze od kwot i statystyk – z takiej metody „zarobku” korzystają przeważnie samotni starsi ludzie, którzy chyba jak nikt inny łakną opieki oraz kontaktu z innymi… Przykre jest, że człowiek, który całe życie pracował na swój dom czy mieszkanie, musi je w ostateczności poświęcić, aby zwiększyć emeryturę oferowaną przez ZUS.
Zobacz: Trudne czasy dla pracy >>
Skoro na starość niektórzy będą zmuszeni oddać to, na co przez całe życie ciężko pracowali tylko (albo aż!) po to, aby móc godnie żyć, nie dziwmy się, że temat ZUS-u zaczyna coraz częściej działać na nas niczym płachta na byka. Będąc jeszcze w wieku produkcyjnym przeciętny Kowalski, przekraczając próg ZUS-u, czuje się nic nie znaczącym małym żuczkiem przytłoczonym przez system. Budzi to u niego poczucie całkowitego „odczłowieczenia” tej instytucji, dla której funkcjonuje jedynie jako zwykły numerek. Tutaj wszystko traktowane jest bardzo skrupulatnie i literalnie. Petenci odsyłani są od jednych drzwi do drugich, często wracają do domu z niezałatwioną sprawą, za to z listą dodatkowych opłat, które powinni uiścić. Sam ZUS natomiast, zamiast skupić się na załatwianiu spraw podatników, tłumaczy się „długotrwałymi procedurami” czy nieobecnością któregoś z pracowników. Zarówno procedury jak i nieudolność urzędników pochłaniają mnóstwo czasu i – nakładów gotówkowych. Czas to pieniądz i niestety ta prawda nie omija także ZUS-u.
Jedną z większych bolączek, które jak choroba toczą od środka tę instytucją, są jej pracownicy. Nie byłoby źle, gdyby starali się oni podejść do petenta w inny sposób, aniżeli niegrzecznym burknięciem. Ma się wrażenie, że załoga tej instytucji jest w niej za karę, a powinno być przecież inaczej. Personel jest wizytówką każdej firmy, także i ZUS-u – no właśnie… czyżby urzędnicy zapomnieli, że jakość obsługi klienta to dziś jedna z podstawowych miar sukcesu? Co zabawne, Zakład Ubezpieczeń Społecznych na swojej stronie opublikował bardzo ciekawy artykuł, w którym dowiadujemy się o niezwykle uprzejmych paniach z zusowskich okienek. Podziękowania petentów rodem z PRL-u zdają się być strzeleniem sobie gola przez ZUS do własnej bramki. Czyżby standardem tej instytucji była niemiła obsługa? Wydaje się, że w czasach wolnego rynku panują inne zasady (no cóż, ZUS ma monopol, nie musi być miły)…
Zobacz: Podwyżek nigdy dość >>
Nie dziwmy się więc, że ZUS zewsząd jest krytykowany. Ostatnio nawet przez polityków. Warto przywołać pamiętną wypowiedź ministra gospodarki Waldemara Pawlaka, który zapytany przez dziennikarkę TVN CNBC o emerytury państwowe powiedział: – Staram się sobie zabezpieczyć tę przyszłość i przez oszczędzanie, i przez dobre relacje z moimi dziećmi, bo liczę na to, że to będzie pewniejsze niż te chimeryczne państwowe rozwiązania. Ta wypowiedź wywołała burzę wśród polityków, ponieważ Pawlak, jako członek Rządu, powinien popierać oficjalne stanowisko w tej kwestii (zresztą został szybko przywołany do porządku przez premiera). Zdanie wicepremiera nikogo zbytnio nie zdziwiło – po prostu powiedział publicznie to, o czym myśli większość ludzi, a być może także i polityków.
Coraz częściej wchodzące w życie pokolenie zabiera głos w tej sprawie. Młodzi twierdzą, że korzystniej jest pracować w oparciu o umowę-zlecenie, niż o umowę o pracę. Powód? Dzięki umowie-zlecenie nie ma przymusu odprowadzania składek do ZUS-u. Jako powód takiego zachowania podają przede wszystkim czekające w przyszłości groszowe emerytury. Wolą więc wziąć sprawy w swoje ręce i samodzielnie zadbać o przyszłość, odkładając co jakiś czas określoną kwotę na swoje konto. Co jednak z rodzicami tych młodych? Kto będzie opracował na ich emerytury? Reputacja ZUS-u nie jest więc najlepsza, a dodatkowo aktualne poczynania rządu w sprawie wydłużenia wieku emerytalnego kobiet i mężczyzn nie spotkały się z aprobatą Polaków.
Zobacz: Okularnik w pracy >>
„ZUS z pewnością jest organizacją przestępczą, ale nie można nazwać jej zorganizowaną” – mówi w jednej ze swoich złotych myśli Korwin-Mikke. Odżegnując się od postaci autora tej wypowiedzi i jego poglądów politycznych, warto zwrócić uwagę na fakt, że obecnie wielu Polaków jest w stanie zgodzić się z tymi słowami. Kontrowersje wokół działania ZUS-u oraz wysokości emerytur przyszłych pokoleń są dziś na pierwszym miejscu tematów poruszanych w naszym kraju. Instytucja ta z pewnością nie ustrzeże się krytyki jeszcze przez długi czas.
~AP ~OM ~KW
Źródła:
firma.pb.pl
biznes.interia.pl
akademiaoszczedzania.pl
www.lex.pl
demotywatory.pl
windows7forum.pl
pl.wikipedia.org
www.zus.pl
www.money.pl
rzecznikzus.salon24.pl
www.niepoprawni.pl
www.tvn24.pl
emerytury.wp.pl
www.wiadomosci24.pl
www.wprost.pl
Rewelacyjny artykuł
Tekst fajnie się czyta na początku, ale potem szybko przewinołem.. Lepiej czyta się krótsze teksty
Myślę, że to nie miejsce na Twoje wynurzenia polityczne ;p to blog dotyczące reklamy, a tekst dotyczy ZUSu!
[…] ZUS od podstaw […]